niedziela, 29 marca 2009

28 sierpnia Barcelona, Pineda de Mar

Rano zakupy, a później zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami dzisiaj wyjazd nad morze.
Około 13 jedziemy pociągiem do Calleli , wioski położonej na wybrzeżu 50 km od Barcelony. Tory prowadzą tuż przy brzegu Morza Śródziemnego, więc widoki mamy naprawdę zachwycające.
Już na miejscu idziemy pieszo do sąsiedniej wioski Pineda de Mar . Tam rozbijamy się jakieś 50 m od morza . Tak usytuowany jest kemping .Czysto , cicho , mało ludzi i basen . 10 euro za dobę to dobra cena. Idziemy się wykąpać w ciepłym morzu , które tutaj podoba nam się bardziej niż w Nicei. Woda jest przejrzysta i mniej słona niż w stolicy Prowansji. Wieczorem idziemy coś zjeść, później kładziemy się spać.

Galeria

28 sierpnia Barcelona , Pineda de Mar

27 sierpnia Barcelona

Pierwszy raz mamy śniadanie w cenie noclegu , z czego jesteśmy bardzo zadowoleni bo mamy już dość bagietek .Po jedzeniu ruszamy pod kościół Segrada Familia . Nie wchodzimy do środka bo podobno pełno tam rusztowań . Z zewnątrz też robi ogromne wrażenie , więc oglądamy ją w upale wśród tłumu innych turystów.... Następny przystanek to Camp Nou.
Być w Barcelonie i nie zobaczyć stadionu? My nie zobaczymy , bo bilety kosztują 17 euro a nasz budżet coraz mniejszy. Nie mogąc wejść na płytę stadionu idziemy do klubowego sklepu. Ubieramy czerwono-niebieskie koszulki i robimy pamiątkowe zdjęcie .Jedziemy na Ramblę , robimy zakupy i jemy obiad . Później chcemy zobaczyć stolicę Katalonii z góry , ruszamy więc na Mountjuic . Ze wzgórza roztacza się piękna panorama miasta i portu. Zostajemy tam przez jakiś czas , robimy zdjęcia i rozmawiamy o dalszych planach wyprawy. Wszyscy jesteśmy trochę zmęczeni stopem , poza tym 1 września musimy być w Madrycie. Ustalamy ,że jeżeli bilety do Madrytu będą kosztować około 30 euro to rezygnujemy ze stopa w stronę stolicy i jedziemy autobusem lub pociągiem. Po pobycie na Mountjuic dziewczyny z Michałem jadą do hostelu ,a ja z Krzysiem jedziemy sprawdzić ceny autobusów i pociągów.
Spotykamy się później na placu Catalunya . Tam przy piwku ustalamy , że do Madrytu pojedziemy z Barcelony 31 sierpnia wieczorem , a 4 dni spędzimy w jednej z miejscowości na Costa Brava . Chcemy się trochę opalić i odpocząć po całej podróży. Tego wieczoru siedząc na placu Catalunya kłócimy się ostro. To nie jest przyjemny wieczór. Ale chyba każdy z nas wiedział od początku , że tak może być , w końcu przebywamy ze sobą prawie 24 godziny na dobę ...

Galeria

27 sierpnia Barcelona

sobota, 28 marca 2009

26 sierpnia Nicea-Barcelona dzień 2

Ja:
To chyba była najgorsza noc w całej podróży. Niewygodnie się śpi na gałęziach, ale przynajmniej za darmo :P. Dobrze że rano otwierają piekarnie , mamy więc świeże bagietki i butelkę wody. Stajemy w tym samym miejscu co wczoraj i czekamy 2 h na pierwszego stopa.
Gość z prędkością 200 km/h zawozi nas na najbliższą stację na autostradzie. Tam myjemy zęby i pijmy kawę. Robimy kartkę z napisem Barcelona i idziemy na wyjazd ze stacji . Po jakiś 2 godzinach zabiera nas młoda kobieta z małym synkiem (fajnie że się nie bała i mamy czym jechać) podrzuca nas jakieś 100 km i wysadza na stacji .Robi się gorąco , przebieramy się , jemy coś i ruszamy dalej . Po jakieś godzinie zatrzymują się nam 2 młode dziewczyny i podrzucają na następną stację. Tam mamy tyle szczęścia , że trafiamy na polskiego tira. Wystawiamy kartkę z polską flagą i mamy transport na kolejne 400 km prosto do Barcelony. Rozmawiamy sobie z kierowcą i oglądamy świetne widoki podczas przejazdu przez przełęcz w Pirenejach. Kierowca wysadza nas 20 km przed Barceloną na stacji benzynowej , ponieważ sam jedzie do Valencji. Jest koło 18 i umawiamy się , że jeżeli przez pół godziny nikt nas nie zabierze idziemy na pociąg do pobliskiej wioski. Po 30 minutach zakładam plecak i chcę iść na pociąg , jednak Burak mówi , że zatrzymał się dla nas samochód. Okazuje się że to para młodych ludzi z Barcelony. Dzwonimy po drodze do hostelu i zamawiamy sobie miejsca do spania. Dwójka Katalończyków podwozi nas prosto pod hostel. Teraz pozostaje nam czekać na resztę ekipy. W końcu im też udaje się coś złapać i spotykamy się już w stolicy Katalonii. Hostel w którym mieszkamy , ma w środku arabski wystrój ,a do tego pracują tam bardzo miłe panie , które odpowiadają na milion naszych pytań . Po kąpieli , idziemy zobaczyć trochę stolicy Katalonii. Wpadamy na piwo do Hard Rock Cafe i spacerujemy po La Rambli.
Później wracamy do hostelu i kładziemy się spać.


Iwona:

wkrótce.....

Galeria


Nicea-Barcelona dzień 2

25 sierpnia Nicea-Barcelona dzień 1

Ja:


Rano robimy zakupy i pakujemy się , ponieważ około 13 ruszamy do Barcelony. Rozmawiamy jeszcze z grupą sympatycznych , trochę pijanych chłopaków ze Stanów i Nowej Zelandii. Kiedy słyszą że jedziemy do Barcelony na stopa pukają się w głowę i pytają czy lubimy gdy ktoś coś robi z naszymi tyłkami :P. Proponują żebyśmy jechali z nimi autobusem ale my wiemy że bez stopa nie przeżylibyśmy tylu ciekawych chwil...Około 13 z plecakami w ponad 30 stopniowym upale czekamy na autobus podmiejski , który ma nas zawieźć na zjazd na autostradę. Wysiadamy i przechodzimy jeszcze około 1 km i zaczynamy łapać . Na kartkach na razie „Cannes” . Agata Iwona i Krzyś jadą razem , druga grupa stopowa to ja i Burak .Po kilkunastu minutach obie grupy zmierzają już w stronę Hiszpanii . My niestety złapaliśmy stopa do oddalonej o 20km stacji benzynowej , ale dobre i to. Stajemy na wyjeździe ze stacji , ale ludzie jak zwykle patrzą się na nas jak na dziwaków...... Po 3 godzinach sytuacja przestaje nam się podobać , bo przejechaliśmy tylko 20 km , a do Barcelony mamy 800 km.Na szczęście zatrzymuje się dla nas para młodych Francuzów. Mówią że we Francji życie jest drogie a ludzie nie za bardzo życzliwi. Widzimy to po stopie , ponieważ zatrzymuje się niewiele samochodów. Z nimi dojeżdżamy do Frejus . Tam musimy przejść jeszcze z 2 km do bramek na autostradę , które wiodą w dobrą stronę . Jeszcze przed bramkami zatrzymuje się dla nas czarnoskóry mężczyzna , który wiezie nas na oddaloną od tego miejsca 40 km stacje benzynową .

Po drodze z głośników leci amerykański rap ,a nasz kierowca śpiewa i podryguje sobie do muzyki. Wygląda to zupełnie jak scena z filmu . Następna stacja , czekamy na wylocie na samochód , jest dosyć późno ,około 18. Zatrzymuje się van , jest jednak pełen ludzi , rozmawiam z gościem , który mówi że nie maja miejsca ale mogą nas przewieźć w bagażniku. Kiedyś czytałem że jeżeli jedzie się na stopa jest tylko kilka sekund na podjęcie decyzji czy wsiądziesz do samochodu. Mimo później pory dziękujemy z Burakiem za tą opcje. Jest to chyba dobra decyzja , bo po chwili zatrzymuje się para Kanadyjczyków , którzy przyjechali do Europy na wakacje . Są bardzo mili , mimo wpadki Buraka , któremu przy wsadzaniu plecaka do bagażnika , wypada metalowa rurka z karimaty (na szczęście kierowca zrozumiał to , chociaż gdy zobaczył rurkę minę miał nietęgą :P). Z nimi docieramy do Aix-en-Provance . Tam wysiadamy jeszcze przed miastem i musimy iść trochę z plecakami. Znajdujemy kemping , na którym nie można jednak rozbić namiotów tylko kupić noc w pokoju za 30 euro ( tyle wydajemy na 2 dni życia ).Po chwili czekamy już na autobus podmiejski , którym chcemy jechać na zjazd na autostradę . Jedziemy w pobliże centrum gdzie wcinamy jakiegoś fast-fooda . Przy budce z kebabami poznajemy gościa , który zawozi nas na zjazd na autostradę , który jest oddalony jakieś 3 km od tego miejsca. Cieszymy się bardzo bo nie mamy już na nic siły , a plecaki trochę ważą. Postanawiamy postać jeszcze do 22 ale raczej nie mamy nadziei że ktoś weźmie 2 chłopaków o tej porze. Po dziesiątej idziemy znaleźć kawałek lasu na przedmieściu . Rozbijamy namiot, i maskujemy go gałęziami. Jeszcze telefon do mamy , że śpimy na campingu. Budziki znów na 5.00 ..


Iwona:

wkrótce...

Galeria

25 sierpnia Nicea-Barcelona dzień 1

sobota, 21 marca 2009

24 sierpnia Nicea

Prawie cały dzień na plaży , wieczór spędzamy podobnie jak wczoraj.

Galeria

24 sierpnia Nicea

23 sierpnia Paryż-Nicea dzień 3

Iwona :

Z samego rana wszystko wygląda jeszcze szaro, więc idę z Agatą szukać noclegu ,a Burak pilnuje rzeczy czekając na plaży. W znalezieniu noclegu [najtańszego] pomogła nam informacja tuż przy promenadzie, gdzie dano mapki i wszystkie niezbędne informacje łącznie z dzwonieniem do hostelu w celu sprawdzenie wolnych miejsc/ rezerwacji. [Gdyż „informacja młodzieżowa” w głąb miasta była tego dnia nieczynna] znajdujemy najtańszy nocleg – 18 euro od osoby w pokoju 3os/ 16 za łóżko na sali. Kiedy wracamy po Buraka , krajobraz jest nieco inny :P. Jest już gorąco, plaża jest pełna ludzi a morze? Lazurowe!
A potem wracamy do hostelu, kąpiemy się wreszcie, pod prysznicem na żetony, a później w holu spotykamy chłopaków!

Ja:


Rano wskakujemy do basenu ,bo woda w morzu trochę zimna. Później jedziemy z naszym kierowcą pod bramki na autostradę. Dziękujemy mu serdecznie i żegnamy się. Jest potwornie gorąco , na szczęście nie musimy długo czekać na następnego stopa. Po 20 minutach zatrzymuje się 40 letni Brytyjczyk. W końcu będzie można się normalnie dogadać po angielskuJ Mówi że w młodości też dużo jeździł na stopa, opowiada o swoich podróżach po Izraelu , Australii i Tajlandii. Nie jedzie do Nicei ale nadkłada dla nas drogi i wysadza najdalej jak może. Wysiadamy w Antibes . Idziemy do centrum gdzie wskakujemy w autobus podmiejski , którym za 1 euro docieramy do Nicei. Po kilkudziesięciu minutach znajdujemy hotel w którym są już dziewczyny i Michał. Szczęśliwi ze spotkania opowiadamy sobie o przygodach podczas stopa .Później ubieramy stroje kąpielowe i idziemy na plażę. Słońce mocno świeci ,a woda jest bardzo ciepła :D. Może tylko trochę przeszkadza kamienista plaża i duże zasolenie , ale i tak bawimy się w falach przez cały dzień. Około 19 wracamy do hotelu żeby coś zjeść .
Tam poznajemy Amerykankę , która mieszka z dziewczynami w pokoju. Przed wieczornym wyjściem postanawiamy poczęstować ją polską wódką , którą mamy jeszcze z Paryża. Krzysiu wypija z nią brudzie a my opróżniamy kubki zagryzając arbuzem ,bo to jedyne co mamy na tą chwilę. Później idziemy połazić po Nicei i posiedzieć na plaży przy winie.

Galeria

23 sierpnia Paryż-Nicea dzień 3

niedziela, 15 marca 2009

22 sierpnia Paryż-Nicea dzień 2


Krzyś i ja.

Kiedy dzwoni budzik jest jeszcze ciemno. Składamy namiot i już w lepszym nastroju myjemy się w toalecie dla kierowców tirów .Próbujemy łapać na bramkach ale słabo idzie , więc znów stajemy na drodze w stronę Fountainbleau. Po chwili zatrzymuje się samochód i jedziemy do miasteczka w którym byliśmy wczoraj. Tam łapiemy następnego stopa. Na wjazd na autostradę wiezie nas czarnoskóry mężczyzna , który w czasie jazdy pali sobie marihuanęJ . Wysadza nas na bramkach .Kiedy odjeżdża patrzymy na siebie z Krzysiem z lekkim przerażeniem, bo ruch na tym wjeździe jest zerowy. Na szczęście pierwszy samochód który się pojawia zatrzymuje się dla nas. Jesteśmy szczęśliwi , że wreszcie trafiliśmy na autostradę. Jednak gość wysadza nas w bardzo słabym miejscu , jeżeli chodzi o stopowanie. Idziemy na odległe o kilkaset metrów bramki. Tam stoimy 2 godziny , w międzyczasie zaczyna mocno padać .Po wczorajszym czekaniu jesteśmy lekko załamani dzisiejszym staniem. Miny mamy przerażone, ale nadchodzi wreszcie chwila kiedy Krzysiu zatrzymuje mężczyznę , który zawozi nas na stacje benzynową. Kiedy wchodzimy na stację od razu poprawiają nam się humory. Myjemy się , pijemy ciepłą czekoladę i robimy kanapki z polską szynką. Ludzie dziwnie na nas patrzą, kiedy kroimy bagietki i szynkę na stolikach , na których oni piją kawę . My nie przejmując się tym wcinamy śniadanie i idziemy na wyjazd ze stacji. Po około 30 minutach ( na kartkach mamy napisane Lyon ,Dijon , Nice) zatrzymuje się mężczyzna jadący Golfem. W samochodzie oprócz niego siedzą jeszcze 2 dziewczyny i pies.

Krzysiu pyta czy zabierze nas dwóch i nasze wielkie plecaki. Odpowiedź brzmi :”Ok. No Problem”. Mężczyzna na siłę upycha plecak Krzysia w pełnym już bagażniku , mój niestety musi jechać w kabinie na nogach Krzysia. Kiedy pytamy o cel podróży , mężczyzna odpowiada , że jedzie do miejscowości która leży 80 km od Nicei. Nie możemy w to uwierzyć - właśnie złapaliśmy stopa na jakieś 900 km .Od razu wysyłamy smsa do dziewczyn i Buraka. Po drodze dowiadujemy się że nasz kierowca jest żołnierzem , mieszka w Paryżu i jedzie w odwiedziny do brata , który mieszka niedaleko St Tropez. W czasie jazdy rozmawiamy z nim trochę i dzięki temu zjednujemy sobie jego sympatię. Zabiera nas do swojego brata na kolację. Kiedy wjeżdżamy na podwórko nie chcemy wejść , bo trochę się wstydzimy. Kiedy mówimy o tym naszemu kierowcy słyszymy w odpowiedzi „ I don’t understand , what do you want . Come on ‘ Lekko speszeni wchodzimy na taras do brata( który zresztą tez jest bardzo w porządku ). Gdy żona brata dowiaduje się, że jedziemy na stopa przez całą Francję i że jesteśmy z Polski , pyta się łamanym angielskim czy mamy paszporty ( wzięła nas za nielegalnych imigrantów :P) , na co my wybuchamy śmiechem (kobieto jesteśmy w Unii). Po kilkunastu minutach , zostajemy zaproszeni na wspólną kolację. Podczas jedzenia rozmawiamy jak się żyje w naszych krajach . Po kolacji , nasz kierowca mówi że dziewczyny zostaną u brata a my pojedziemy do niego do domu i tam będziemy mogli rozbić namiot . Cieszymy się , że ten człowiek tyle dla nas robi. Kiedy po pół godziny, dojeżdżamy do miejsca w którym ma dom nie możemy uwierzyć własnym oczom. Przed sobą mamy wspaniały dom na którego tyłach leży podświetlany basen, a z tarasu roztacza się widok na zatokę i pobliskie miasteczko. A to wszystko nad morzem Śródziemnym. Wczoraj spaliśmy w namiocie gdzieś w krzakach, a dzisiaj będziemy nocować w willi z basenem oddalonej jakieś 200 metrów od plaży. Tak poznajemy uroki stopa.....Mężczyzna mówi że możemy spać u niego w domu. Daje nam do dyspozycji całą górę. Uśmiechy nie schodzą nam z twarzy , a kiedy słyszymy że możemy się wykąpać w basenie , od razu tam wskakujemy. Później bierzemy prysznic i idziemy spać . Leżąc już w łóżku dzwonimy do Iwony , Agaty i Buraka. Okazuje się że śpią dzisiaj na plaży w Nicei .....(„Suma niezadowolenia = constans” T.Serylak :-)


Dziewczyny i Burak. Autor Iwona:


Wstajemy, znowu na stacje się umyć i zgodnie z planem ruszamy w drogę. Podróż nie należy do najciekawszych, bo wszyscy są zmęczeni i znudzeni godzinami jazdy. Ale poznaliśmy opinię zachodu na temat Polski. First thing? – politician raped bitch, and good polish vodka!

Z czasem klimat robił się coraz cieplejszy. W końcu dojeżdżamy do Aix-en-Provance. I czas się rozstać W ramach podziękowania dajemy 0,7 Wyborowej, które zostało nam z Paryża, zresztą żadne z nas przez najbliższe kilka dni by jej nie dotknęło :P.

Jest Kolo 20-21 i zaczyna się robić szaro, stoimy na bramkach trochę za Aix-en-Provance, gdzie jest zjazd na Marsylię i na to co nas interesuje – Niceę. Jednak mało, kto tam skręca, a zainteresowanie nami jest praktycznie zerowe, nawet na naszej tabliczce z nazwą Nicea / Frejus umieszczamy napis S’il vous plait! Jak się okazuje po 30min – zadziałało, zatrzymuje się kobieta i podwozi nas na stację. (Chociaż już się pogodziliśmy z noclegiem „na dziko”, na szczeście od jednego z tirowców tam parkujących dostaliśmy wodę) Robię z Agatą zakupy, a Burak w tym czasie załatwa nam transport do samej Nicei! Jesteśmy tam około 23-24. Jest ciemno, ale ciepło i jesteśmy w Nicei, przed chłopakami, którzy dzwonią w chwili, gdy wjeżdżamy do naszego celu. Okazuje się, że jedna przespana noc „na dziko” opłacała się. Dzisiaj śpią w willi z basenem, a my? Na kamienistej plaży w towarzystwie młodych, pijanych ludzi. Jednak wcześniej czeka nas nocna kąpiel w morzu! Noc strasznie niespokojna i niewygodna.


22 sierpnia Paryż-Nicea dzień 2 Grupa II


Paryż-Nicea dzień 2

21 sierpnia Paryż-Nicea początek

Wstajemy wcześnie aby posprzątać mieszkanie .Chwile później idziemy na dworzec Gare de Lyon , skąd odjeżdżaj TGV. Postanowiliśmy , że jeśli trafimy na promocje to jedziemy na lazurowe pociągiem .Niestety nie udaje się i musimy maszerować z plecakami na pobliski Gare de Austerlitz , skąd odchodzą pociągi którymi możemy dojechać do miast w pobliżu Paryża. Chcemy wyjechać kilkadziesiąt km ze stolicy, aby tam łapać stopa do Nicei(czyli jakieś 1000 km na południe). Jedziemy do Etamps , które leży jakieś 50 km od stolicy. Cena biletu wynosi 7 euro. Wysiadamy w małym miasteczku i idziemy na dworzec zapytać o drogę wyjazdową z miasta. Miły pan znający angielski daje nam mapkę i pokazuje jak dojść na wyjazdówkę. Po drodze zahaczamy o Lidla. Wychodzimy na wylotówkę i zaczynamy machać . Znów dzielimy się na grupy .Ja łapię z Krzysiem , a Iwona i Agata z Burakiem. Po chwili czekania , obie grupy jadą w stronę autostrady A6 . My dojeżdżamy bezpośrednio , dziewczyny z Michałem mają 2 przesiadki. Spotykamy się ponownie na zjeździe na autostradę .Ruch nie jest duży a tu 2 grupy stopowe.... Idziemy z Krzysiem na autostradę , reszta zostaje na zjeździe. Po jakimś czasie z naszego miejsca wygania nas ochrona autostrady , a gdy tam wracamy robi to policja. Stajemy więc 100 m za Agatą ,Iwoną i Burakiem. Po 30 minutach zatrzymuje się dla nich mężczyzna, który mówi że podwiezie ich na stację benzynową na autostradzie .


Relacja Iwony :

Naszej trójce udaje się złapać samochód i po kilku stopach trafia się nam tir. Jakby nie patrzeć „dobry stop”. Koleś jedzie do Tulonu! Tyle, że nie dzisiaj. Dzisiaj jedzie w okolice Lyonu i z rana wyrusza. Około 20 jesteśmy w miejscowości, w której tirowiec ładuje na pakę, szybka kąpiel na stacji i kolacja w McDonaldzie i idziemy spać w tirze. Iwona i Agata spały na półce u góry, Burak początkowo na siedzeniu, potem na łóżku [pod półką], dzięki uprzejmości kolesia. W tirze nocą jest okropnie gorąco, tak na przyszłość.


Moja relacja:


Zostajemy we dwóch , z nadzieją że i nas ktoś weźmie. Stoimy ponad 6 godzin bez rezultatu .Na kartce mamy napisane Lyon (odległy o 400 km) ,ale nikt chyba tam nie jedzie .Kiedy wystawiamy kartkę z prośbą o podwiezienie na najbliższą stację , nie odnosi to żadnego rezultatu .Idziemy jeszcze na chwilę do pobliskiej wioski ale tam nie potrafią nawet pokazać na mapie gdzie jesteśmy. Stajemy na drodze w kierunku powrotnym .po chwili zatrzymuje się nam mężczyzna , który zawozi nas na bramki na autostradę .Jesteśmy ucieszeni że ktoś nam w końcu pomógł. Okazuje się jednak , że na bramkach jest słaby ruch. Postanawiamy poszukać więc noclegu w pobliskiej wiosce .Kiedy tam wchodzimy na ulicy nie widać żywego ducha. Zatrzymujemy jedyny samochód i pytamy się o camping. Chłopak mówi że w tym miejscu nic nie znajdziemy ale może nas zawieść do oddalonego o 10 km Fountaibleu. Wsiadamy do samochodu i po kilku minutach chłopak wysadza nas za miastem , pokazuje jakiś kierunek i mówi że za 3 km będzie camping. Robi się ciemno ,a my jakoś nie specjalnie możemy znaleźć cokolwiek co by wskazywało na miejsce do biwakowania.

Próbujemy łapać po ciemku coś powrotnego do Ury (wioski , z której wyjechaliśmy).Zatrzymuje się Francuz , który mimo że jest wystraszony podwozi nas na miejsce. W wiosce jest jednak miejsce do spania . Hotel w którym doba kosztuje 100 euro! Nie stać nas na takie luksusy , wracamy więc na bramki i próbujemy łapać po ciemku. Nikt nie chce się zatrzymać , a my jesteśmy już zmęczeni. Postanawiamy przenocować niedaleko bramek w krzakach. Musimy poczekać z rozbiciem namiotu aż odjedzie żandarmeria . Z lekkim strachem rozbijamy namiot ,maskujemy go gałęziami i wskakujemy do środka. Nastawiamy budziki na 5 , odbieramy smsa od dziewczyn i Buraka że złapali tira do Tulonu i zmartwieni naszym położeniem kładziemy się spać......



21 sierpnia Paryż-Nicea

20 sierpnia Paryż

Wstajemy około 11 z potwornym kacem...W mieszkaniu spory bałagan po wczorajszej imprezie. Zbieramy się do wyjścia 3 godziny. Idę z Iwoną i Krzysiem na Perle Leche .Agata i Michał zostają w domu. Na cmentarzu oglądamy groby Chopina , Morissona ,Moliera i Balzaca. Później jedziemy na Montmare gdzie spotykamy się z Agatą i Burakiem. Widok ze wzgórza jest świetny , leżąc na trawie mamy przed sobą panoramę Paryża. Po chwili wypoczynku idziemy pod Sacre Ceur. Na schodach przed bazyliką zebrał się spory tłum ludzi , którzy słuchają 2 chłopaków grających znane utwory. Sami też tam siadamy i razem ze wszystkimi śpiewamy kawałki Boba Marleya i Johna Lenona.









Można byłoby tu siedzieć cały dzień ale chcemy jeszcze zobaczyć uliczki Montmaru .Idziemy więc oglądać najbardziej klimatyczną część Paryża , pijemy kawę w jednej z tamtejszych kawiarni i kupujemy kilka pamiątek . Później wracamy na schody aby posłuchać muzyki. Siedzimy tam do końca występu dwóch czarnoskórych chłopaków. Robimy sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie i ruszamy pod Moulin Rouge . Następny przystanek to Łuk Triumfalny i Pola Elizejskie. Kolejnym miejscem gdzie jedziemy jest bar Sylwka .Idziemy tam aby się pożegnać i podziękować rodakowi za pomoc. Jak zwykle cieszy się na nasz widok i doradza jak wydostać się z Paryża .My ruszamy do mieszkania aby spędzić tam ostatnią noc .Jesteśmy trochę smutni że musimy stąd wyjeżdżać ale z drugiej strony ciekawi nas co będzie dalej...

20 sierpnia Paryż

sobota, 14 marca 2009

19 sierpnia Paryż

Dzisiaj mamy w planach wejście na wieżę Eiffla .Wstajemy wcześnie i ruszamy w stronę najbardziej znanej budowli Paryża. Wjeżdżamy na samą górę. Widok jest naprawdę niesamowity. Robimy zdjęcia i podziwiamy stolicę Francji z góry. Później jedziemy na La Defense , oglądamy Grande Ache i idziemy na wyczekane przez dziewczyny zakupy. Wczoraj mieliśmy odwiedzić Sylwka ale nie zdążyliśmy .Postanowiliśmy że dzisiaj do niego wpadniemy. Najpierw jednak chcemy coś zjeść. Jedziemy nad kanał St Martin , kupujemy wino i jedzenie na wynos .Siadamy nad wodą i wcinamy obiad. Nad kanał nie przychodzą raczej turyści , przychodzą natomiast Paryżanie. Jest tam fajny klimat, więc jeśli ktoś będzie w Paryżu to warto tam zaglądnąć . W trakcie naszego „obiadu” , zaczyna padać , chowamy się wiec pod jeden z mostów. Ludzie trochę dziwnie na nas patrzą ale raczej się tym nie przejmujemy. Po obiedzie idziemy do pubu Sylwka , który leży właśnie nad tym kanałem. Tam spotykamy Siergieja . Na stole pojawia się wódka i zaczyna się długi wieczór... Po jakimś czasie w pubie zaczyna się robić tłoczno, więc przenosimy się do naszego mieszkania. Siergiej stawia wódkę a my przygotowujemy obiad( spaghetti.....?:P) . Imprezujemy do upadłego. Siergiej mimo wypicia sporej ilości alkoholu wsiada do samochodu i wraca do domu. Z tego wieczoru wynosimy nowy sposób na picie. Robimy to bez popijania ,zagryzając jedynie kawałkiem cytryny.

Galeria

19 sierpnia Paryż

piątek, 13 marca 2009

18 sierpnia Paryż


Rano opuszczamy pub Sylwka dziękując mu za gościnę. Później jemy śniadanie gdzieś pod sklepem i idziemy po klucze do wcześniej zamówionego mieszkania.

Kawalerkę wynajęliśmy na http://www.centreparis.com/ .Naprawdę bardzo się opłaca, wyszło nam po 14 euro za nocleg od osoby . Co do hosteli to myślę że poniżej 20 euro ciężko coś znaleźć. Na stronie wszystko jest napisane po angielsku ale jak ktoś miałby problemy to kilka słów o wynajęciu. Połowę pieniędzy za wynajem trzeba wpłacić przez Internet, najlepiej przez PayPala , resztę należy uiścić w biurze na miejscu .Wtedy otrzymuje się klucze do mieszkania. Jeżeli chcemy spać jak najtaniej , wybieramy opcje , że posprzątamy sami. Wszystkie środki czystości są na miejscu, więc po co płacić dodatkowe 25 euro. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do firmy niech zaglądnie tutaj http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=20573&w=76073291 .

Mieszkanie jest naprawdę fajne (co można zobaczyć na zdjęciach) , są wszystkie potrzebne sprzęty i nawet jakieś artykuły spożywcze. Rozpakowujemy się i ruszamy zwiedzać stolicę Francji. Jedziemy pod Notre Dame , poźniej pod Sorbonę. Następnie mały przystanek na kawę ,gdzieś pod Panteonem. Później oglądamy Centrum Pompidou i Hotel de Ville. Dalej ruszamy w stronę Luwru. Nie wchodzimy do środka ale z zewnątrz też robi wrażenie. Następnie przez Pola Elizejskie do Łuku Triumfalnego gdzie docieramy już wieczorem (chyba lepiej wybrać się w tą trasę metrem , ponieważ wydaje się że do Łuku jest blisko jednak jest to dosyć spora odległość, ponad godzina drogi na pieszo ) . Siedzimy pod Łukiem ,śpiewamy sobie i wczuwamy się w klimat Paryża. Obserwujemy autobusy zatrzymujące się na chwilę pod Łukiem aby turyści mogli porobić zdjęcia z za okien. Dobrze , że my mamy więcej wolności J Zmęczeni przejściem kilkunastu kilometrów wracamy do domu. Chcemy kupić wino , bo mamy tylko jedną butelkę. Okazuje się jednak że po 21.00 w Paryżu nie kupimy legalnie alkoholu. Przy jednej butelce wina rozmawiamy do późna i idziemy spać.

18.08.2008 Paryż Mieszkanko i te sprawy...

piątek, 6 marca 2009

17 sierpnia Saarbrucken-Paris

Około 10 ruszamy łapać stopa. Na autostradę jakieś 2-3 km a plecaki ważą ponad 20 kg.
Słońce grzeje i jest nam trochę ciężko. Po pół godziny docieramy na miejsce.
Rozdzielamy się na dwie grupy .Burak i Krzyś jadą razem , Agata i Iwona ze mną.
My stajemy jako pierwsi, chłopaki jakieś 300 metrów za nami. Wyciągamy kartkę, z napisem Paris i zaczynamy machać. Tak jak się spodziewaliśmy, nam udaje się szybciej złapać samochód. Starsza kobieta, która nas zabiera, jedzie do Metz (jakieś 60 km dalej) ale wysadza nas na stacji benzynowej po 20 km ,bo twierdzi że nie będzie już żadnego postoju przed tym miastem. Tam stajemy w miejscu , które nie jest chyba najlepsze (co widać na zdjęciu) , ale na następny samochód czekamy tylko kilka minut. Ucieszeni wsiadamy i okazuje się że chłopak nie rozumie żadnego języka oprócz francuskiego , którego my nie znamy. Wyciągam rozmówki i dogadujemy się, że wysadzi nas za Metz .Kierowca jedzie slalomem jakieś 150 km/h , nie patrzy na drogę i czyta rozmówki . Patrzę na dziewczyny ,ale chyba się nie boją ,bo mają uśmiechy na twarzach. Znów zostajemy wysadzeni w kiepskim miejscu do łapania. Po prawej autostrada (auta jadą po 150 km/h) po lewej zjazd ze stacji benzynowej , gdzie prawie nic nie jeździ. Czekając na kolejnego stopa , dostajemy smsa od chłopaków , że złapali samochód do Disneylandu .Po chwili słyszymy klakson i widzimy ich machających nam z przejeżdżającego auta. Cieszymy się że im się udało i po chwili też łapiemy okazję. Zatrzymuje się Medi , sympatyczny Francuz z którym jedziemy do samego Paryża. 300 km autostradą mija dosyć szybko .Medi podwozi nas pod sam hostel w którym mamy się spotkać z chłopakami. Daje swój numer telefonu i mówi żeby spotkać się wieczorem. Dziękujemy mu i wchodzimy do hostelu ,w którym jak się okazuje nie ma miejsc. Dostajemy telefon do ręki, numery innych hosteli i szukamy wolnych miejsc .Znajdujemy nocleg ,ale za 24 euro od osoby. Drogo ale musimy gdzieś spać. Chłopaki w tym czasie łapią stopa z Disneylandu do Paryża. Zatrzymuje się im Białorusin, który od kilku lat mieszka w stolicy Francji.
Siergiej zawozi ich do pubu już w Paryżu. Jego właścicielem jest Sylwek, nasz rodak .Kiedy z dziewczynami szukamy stacji metra , dostajemy telefon od chłopaków że dojechali i musimy się spotkać w pubie u Sylwka. Przychodzą po nas po kilku minutach , ponieważ okazuje się,że jesteśmy dosyć blisko siebie . Po kilku godzinach od rozpoczęcia stopowania spotykamy się na placu Republiki w Paryżu. W drodze do knajpy opowiadamy sobie o kierowcach z którymi jechaliśmy .Kiedy dochodzimy na miejsce poznajemy Siergieja i Sylwka którzy świetnie nas przyjmują. Po odstawieniu naszych plecaków gdzieś w kąt, zapraszają nas do stolika i po chwili na stole pojawia się wódka (myśleliśmy że w Paryżu będziemy pić wino.....:P). Kiedy wznosimy toasty , Sylwek rzuca propozycję obiadu
Jesteśmy trochę speszeni i mówimy że nam głupio na co Siergiej mówi „ głupio to się śpi na suficie bo koc spada” .Po chwili ,z uśmiechami na twarzach wcinamy pyszny gulasz .Kiedy Sylwek wychodzi na chwilę z Siergiejem , ucieszeni nie możemy uwierzyć przydarzają nam się takie sytuacje .Po chwili wracają nasi gospodarze i Sylwester proponuje nam nocleg w swoim barze. To chyba nie dzieje się naprawdę :P. Szczęśliwi ,zostawiamy plecaki w pokoiku na górze i wsiadamy do samochodu . Siergiej zawozi nas w pobliże wieży Eiffla . Siedząc pod wieżą naprawdę czujemy że jesteśmy w Paryżu. Zostajemy do wieczora na Polach Marsowych .Później idziemy na Champ Elyses gdzie spotykamy się na chwile z Medim. Niestety nie możemy z nim za długo rozmawiać bo chcemy jeszcze pogadać z Sylwkiem.
Wracamy metrem na Plac Republiki i idziemy posiedzieć nad kanałem St Martin obok którego jest nasz pub. W nocy jest tam świetny klimat. Po powrocie do baru długo jeszcze rozmawiamy z Sylwkiem, później rozkładamy karimaty i kładziemy się spać.


17 sierpnia Saarbrucken-Paris